poniedziałek, 20 marca 2017

U W A G A

Chciałabym was wszystkich poinformować, że mój laptop się zepsuł. Na nowy zapowiada się dopiero w kwietniu, więc obawiam się że do tego czasu z rozdziałów nici 😭 Nawet ten post pisze na telefonie.
Mam nadzieje że mnie nie opuścicie przez ten czas i obdarzycie mnie jeszcze waszą cierpliwością którą naprawde bardzo doceniam <3 Dziękuję wam bardzo i do dalekiego usłyszenia!!!

niedziela, 12 marca 2017

Rozdział 16 Warunek

◊ Seraphina 




- Sprowadźcie dobrego architekta i najlepszego kucharza, jakiego znajdziecie! - rozkazałam, idąc wzdłuż czerwonego dywanu prowadzącego w stronę tronu. Wchodząc po trzech schodkach, zasiadłam usiadłam na siedzeniu ze srebra. Dwie służące, które szły w ślad za mną, teraz stały u stóp schodów przede mną z pochylonymi głowami. - Chcę widzieć także dobrego projektanta i muzyków. Niczego nie może zabraknąć. Jeszcze dzisiaj zaczniemy przygotowania. Ślub ma się odbyć najpóźniej za tydzień.

- Oczywiście Pani - powiedziała jedna ze służących i dygnęła z pozostałą, odchodząc. Przeniosłam wzrok na strażnika pilnującego wejścia do sali tronowej. Dłonią dałam znak, aby podszedł. Docierając do schodów, uklęknął.

- Pani - mruknął.

- Dopilnuj, aby podczas przygotowań jak i samej uroczystości, wszystko poszło dobrze. Nie chcę tutaj żadnych sprzeczek ani co gorsza kogoś z grupy buntowników. Masz dopilnować, aby podczas uroczystości znaleźli się tylko goście, których imię znajdzie się na liście. Jeżeli coś pójdzie nie tak, ty za to odpowiesz!

- Oczywiście Pani, kiedy dostanę listę?

- Niedługo - powiedziałam. - Możesz odjeść.

Po odejściu strażnika, zamknęłam oczy głęboko oddychając. Czułam dawno zapomnianą adrenalinę na myśl, że po ślubie odbędzie się ceremonia mojego syna, a potem wojna o Idris i cały Świat Cieni. Już nie długo moi wrogowie klękną przede mną, a moje rządy zapoczątkują nowy porządek.

- Kelly - zawołałam. Jedna z najbliższych mi służących, która do tej pory stała w rogu sali, podeszła. Dygnęła lekko, patrząc mi w oczy.

- Pani.

- Każ posłać po Asmodeusza - powiedziałam z uśmiechem. - Chcę mu przekazać pewne nowości.







Jonathan 






- Isabelle, uspokój się! - powiedziałem ponownie robiąc unik przed szklanym przedmiotem, który rozbił się o ścianę za mną. - Cholera!

- Ty draniu! - krzyknęła dziewczyna, biorąc do ręki kolejny przedmiot, którym był dzban z wodą. Uniosła go nad głowę, gotowa rzucić nim we mnie. - Jak mogłeś?! - Wazon poleciał w moją stronę. Zrobiłem unik w ostatniej chwili. Wykorzystując chwilę, w której dziewczyna nie miała już czym we mnie rzucić, podbiegłem do niej, łapiąc ją za nadgarstki. Ta jednak się wyszarpała, sapiąc.



Kilka godzin po tym, jak Seraphina wyszła, Isabelle wróciła przytomność. O dziwo nie czuła się źle, wręcz przeciwnie, chciała już wstać. Uznałem, że będzie to najlepsza chwila aby jej powiedzieć o ślubie. A przynajmniej lepiej, żeby się dowiedziała ode mnie niż od przypadkowych służących na korytarzu niosących ślubne dekoracje. Widząc jednak podłogę pokrytą święcącymi szklanymi odłamkami po wazonach, szklankach i dzbanku, żałowałem, że w ogóle się odezwałem.

- Dlaczego? - spytała, patrząc na mnie swoimi oczami, które nadal były nieco podkrążone. Kulejąc z powodu chorej nogi, podeszła do łóżka, aby się go podeprzeć.

- Bo to jedyny sposób, aby zapobiec kolejnym zamachom na twoje życie.

- Nie zależy mi na nim - powiedziała, spuszczając wzrok. - Już nie.

Zabolały mnie te słowa. Podszedłem bliżej, aby dotknąć jej policzka. Powoli podniosła wzrok, w którym jak zawsze krył się smutek. Co najgorsze nie potrafiłem się do tego przyzwyczaić. Tęskniłem za tą iskrą energii i radości, którą miała, zanim się tutaj znalazła.

Brakowało mi tego, co było pomiędzy nami tamtej nocy we Francji.

- Isabelle - wyszeptałem. - Tęsknię za tobą. Nie mogę znieść tego, że chwilami patrzysz na mnie z obrzydzeniem i że ciągle jesteś nieszczęśliwa. Pamiętasz, co ci obiecałem tamtej nocy, kiedy chciałem cię tutaj sprowadzić? Powiedziałem, że dam ci wszystko. Chcę ci to dać. Chcę ci dać szczęście.

- Więc pozwól mi wrócić do domu - powiedziała równie cicho. - Pozwól mi wrócić do rodziny.

- Tam już nie masz domu. Tutaj jest twój dom. - Widząc, jak zamyka oczy i kręci głową, podniosłem głos. - Tutaj też możesz mieć rodzinę. Ja się stanę twoją rodziną. Tutaj też możesz mieć dzieci.

- Przestań - warknęła. - Nie mów takich rzeczy! Myślisz, że chcę patrzeć, jak moje dzieci dorastają wśród demonów? W tym zamku? Jak to sobie to wyobrażasz? Ja, ty, Seraphina, Asmodeusz i ich pół-demoniczne dziecko?!

- Nie - powiedziałem. - Będą żyły w Idrisie lub gdzie indziej! Seraphina nie chce zniszczyć świata... ona tylko chce obalić Clave, aby zaprowadzić porządek.

- Nie będzie porządku! - krzyknęła. - Kiedy zaatakuje, Nocni Łowcy się nie poddadzą. Armia waszych demonów wymorduje każdego! Kto będzie zabijał demony? Nocni Łowcy przestaną istnieć!

- Seraphina...

- Seraphina chce przeprowadzić największą "reformację" w historii Świata Cieni - przerwała mi, idąc na środek pokoju. Spojrzała na mnie z niedowierzaniem, kontynuując:
- Wybicie Nocnych Łowców, aby potem stworzyć nowych Kielichem Anioła, to nie porządek, Jonathanie. To tylko marzenie dziewczyny, której ojciec zgotował piekło za czasów dzieciństwa.

- Nie znasz Seraphiny - powiedziałem.

- Ale znam Clary - odpowiedziała. - Wiem, jakie rany zrobił jej Valentine. Wiem, co Lilith jej zrobiła. Wiem, jak się to na niej odbiło. Seraphina jest taka sama, po prostu odziedziczyła charakter waszego ojca, dlatego jest taka a nie inna. - Wiedziałem, że Isabelle po części miała racje; Seraphina miała charakter naszego ojca, jednak w przeciwieństwie do niego, potrafiła zapanować nad emocjami i realnie myśleć.

Nie wiedziałem już, co powinienem zrobić. Seraphina planowała wojnę, której nie dam rady powstrzymać. Sprzeciwienie się jej groziłoby mi wrzuceniem do lochu. Zresztą część mnie popiera Seraphinę; Clave prędzej czy później doprowadzi do swojego upadku, pozostawiając po tym sam bałagan. Seraphina mogła zaprowadzić porządek, w końcu bało się jej samo piekło. Mogła zminimalizować liczbę przybywających na Ziemię demonów. Mogłaby ustalić nowe, lepsze prawa. Jedynym problemem jest wojna, która się zdarzy tylko dlatego, bo Nocni Łowcy nie będą chcieli się poddać dobrowolnie. Tłumaczyłem to Isabelle jeszcze kilka razy, w końcu ucichła i westchnęła z wzrokiem wbitym w świecę na stoliku.

Jak na gołej dłoni było widać, że bije się z własnymi myślami. Patrząc na nią, do głowy wpadła mi pewna myśl.

- Isabelle - zacząłem, podchodząc do niej i kładąc jej dłoń na ramieniu. - Jeżeli zostaniesz moją żoną - Wypowiadając słowo "żona", poczułem dziwną falę dumy i satysfakcji w środku. - zostaniesz szwagierką Pani Edomu. Będziesz niczym księżna.

- Daruj sobie te tytuły. Myślisz, że chwaląc się swoim bogactwem, polecę na ciebie jeszcze bardziej? - Spojrzała na mnie z rozbawieniem, po czym odwróciła głowę. - Przestań, bardzo cię proszę.

- Nie to miałem na myśli - powiedziałem, ale nie mogłem ukryć lekkiego uśmiechu. - Miałem na myśli to, że zwiększając swoją pozycję tutaj, nie tylko będziesz bezpieczniejsza, ale będziesz miała możliwość wpływu na los twoich bliskich. - Na moje słowa, odruchowo na mnie spojrzała.

- Mam możliwość ich uratować? - spytała z nadzieją w głosie. - Ostatnim razem Seraphina powiedziała, że będzie ich torturować o ile przeżyją.

- Oboje porozmawiamy z Seraphiną, w końcu to rodzina jej szwagierki. Ale aby cokolwiek osiągnąć, musisz mnie poślubić. Bez tego nic ci się nie uda - wyjaśniłem. Dostrzegłem jak zamyka oczy i rozmyśla. Wzięła głęboki oddech i uniosła wysoko głowę, przenosząc na mnie wzrok. W brązowych tęczówkach dziewczyny, kryła się w tej chwili nadzieja zmieszana z odwagą. Jej usta lekko się rozchyliły, a z jej gardła wydobył się dźwięk:

- Dobrze - powiedziała, ale po chwili dodała. - Wyjdę za ciebie i postaram się porozmawiać z Seraphiną. Ale nie będę prosiła o litość dla moich rodziców, bo oni będą walczyć i wiem, że prędzej zginą niż dadzą się wziąć żywcem. Dlatego będę z nią negocjowała, aby zrezygnowała z ataku. Jeżeli jednak nic nie wskóram, co jest bardzo prawdopodobne, i dojdzie do wojny, będę walczyła po stronie Nefilim. Przeciwko tobie.









Przepraszam za długą nieobecność! Powód jest żałosny, ale niestety: końcówka semestru czyli egzaminy, egzaminy i jeszcze raz egzaminy. Mam nadzieję, że ktoś jeszcze zagląda od czasu do czasu :D

Wybaczcie mi ten nudny, krótki rozdział, ale wolałam wstawić to niż nic. Kolejny rozdział pojawi się w przeciągu dwóch, MAX trzech tygodni. Wrócimy do instytutu, gdzie wszystko stanie na głowie z powodu nowego szefa :3 Mały spojler jest taki, że Clace przeżyje dość duży MAŁY kryzys, który doprowadzi do... Nie powiem :D Tego dowiecie się wkrótce!